JLH jak zawsze świetna. Film też nie najgorszy, jednak ni to komedia ni romantyczna. Ot, taki sobie melodramat z kilkoma (dosłownie) momentami, które można uznać za zabawne.
Ja również ze względu na nią pozostałem na jedynce. A tak to wydaje mi się, że ten film to jej wielka wtopa. Totalnie nieudany, praktycznie fabuła taka sama jak w polskich "komediach" romantycznych, czyli nijaka. Aktorzy nie powalają swoją grą, a reżyser czy scenarzysta nie potrafili uchwycić piękna miejsc i jakiejś tam akcji.
Kaput, porażka - ze względu na Hewitt 4/10
film był dobry no może trochę końcówka była zryta.
Co do JLH jak zawsze cudowna choć i tak wg mnie najlepiej zagrała w Wielki Podryw pod każdym względem.
a ja obejrzałam ze względu na Dougraya Scotta.
film jest nudnawy, słodka, biedna JLH denerwuje bardziej niż zwykle, ale za sceny z Scottem daję 5. miło było go zobaczyć w roli nieporadnego, nieśmiałego mężczyzny będącego wiecznie w cieniu swojego przebojowego przyjaciela. taka odmiana po choćby Mission Impossible 2, czy Dr Jekyll/Mr Hyde, gdzie grał czarne charaktery,