nie dorównuje takim dziełom jak Szeregowiec Ryan czy Helikopter w ogniu.
Jest dobry. Jedno mnie natomiast zastanawia - film pokazuje jakoby cały oddział Gibsona
mieszkał na jednej ulicy. Razem szli do autobusów a pod ich nieobecność żony razem trzymały ze
sobą. To było jakieś miasteczko wojskowe? Przecież na wojnie są ludzie z różnych stron kraju.
Nie często się zdarza by kumple trafiali do tych samych dywizji.
Wszyscy mieli blisko do jednostki/bazy. Dziwne nie?
6,5/10.
To była baza wojskowa, a Gibson szkolił podoficerów. No i byli z różnych stron kraju, sama żona Gibsona na zebraniu żon mówi, że niektóre z zgromadzonych kobiet nie miały do czynienia z wojskiem, a inne są po raz pierwszy w bazie. Jak sobie wyobrażasz szkolenie ludzi, mieliby dojeżdżać codziennie? Po prostu mieszkali w bazie.
"Nie często się zdarza by kumple trafiali do tych samych dywizji. " a tego to już w ogóle nie rozumiem, kumplami to oni się stali w większości jak już trafili do dywizji. Nie licząc oczywiście Gibsona i jego staff sergeanta.